W dzisiejszym poście nie będzie żadnych zdjęć słodkiego Timonka.
Jestem obrażona na mojego kota, bo wściekłość już mi minęła.
Kiedy bawię się z moim kociakiem, nigdy nie mam pewności jak się ta zabawa skończy.
Wczesny poranek leżę w łóżeczku a obok leży kotek. Bawimy się, jedną rękę ma pod kołdrą, którą kot próbuje wygrzebać, większość z nas wie jak kot reaguje na schowane kończyny pod kołdrą. Druga moja ręka swobodnie leży na wierzchu i nagle ni z gruszki ni z pietruszki, kot atakuje właśnie nic niewinną rękę z taką zajadłością, że aż mnie zamurowało.
Moja reakcja była natychmiastowa za nim informacja dotarła do mojego mózgu, kot dostał klapa w rudy tyłek i został zamknięty w pokoju.
Idę do łazienki krew się leje, patrzę na łokieć rozcięty na całej długości, szybko woda utleniona w ruch i tamowanie krwawienia.
Siedzę w kuchni i jak narkoman muszę napić się kawy... kot w zamkniętym pokoju zaczyna cichutko miauczeć, myślę jeszcze trochę Timonku i cię wypuszczę.
To się zdarzyło już kolejny raz, że zabawa z kotem jest niewinna a tu nagle kot rzuca się na mnie, gryzie, drapie tylnymi łapami i ucieka. Mam wrażenie, że czasem jestem zdobyczą dla Timona.
Często za późno roszyfruję sygnały jakie wysyła kot, kiedy jest z czegoś niezadowolony.
Czemu napisałam tego posta z takimi gorzkimi żalami, a mianowicie ślędzę wrocławskie fundacje i jedna z nich zamieściła informację, że pewien właściciel adoptowanego kota, zwrócił go do schroniska czy do opiekunów tymczasowych bo kot ugryzł domownika.
No właśnie, nie wyobrażam sobie aby z powrotem oddać Timona, kocham go takiego jaki jest.
Koty jak ludzie różne mają dni raz dobre raz złe, mój kot dla mnie jest wyjątkowy, czasem mnie zrani na ciele, a jak ciało ranne to i dusza cierpi, dlatego czas goi "rany" i złość mija.
A wieczorem przyszedł słodki kociaczek i ociera się o nogi i wtedy powiedziałam do Timona "coś się przymilasz rudy zbóju".
Pozdrawiam wszystkich kociarzy.
Skąd ja to znam... Andrzej jeszcze do tej pory (chociaż już dużo mniej niż wcześniej jak był młodszy) potrafi tak zaatakować - a to skoczy nagle na plecy z zębami i pazurkami, a to na nogi albo ugryzie rękę. I nie wiem dlaczego - bo bawimy się z nim dużo, wybiega się, zmęczy a potem i tak potrafi przyatakować :( Ale taki to może rudy charakterek, cóż zrobić - chyba z Timonem się dobrali idealnie ;)
OdpowiedzUsuńTrafił Ci się łowca. Coś o tym wiem, też byłam na celowniku ;)
OdpowiedzUsuńCzyli potrzebny drugi kot. Zajma sie sobą :-)
OdpowiedzUsuńMoje sa dwa i wlanie o poranku często sie tłuka razem.
Jak sie wybawią i wyładuja to mizianki sa dla mnie .....
Polecam dwa kotysie :-)